Och co to za frajda otwierać każdego dnia sekretne pudełeczko i znajdować w nim skarby. Prawda? Dlatego darzymy kalendarze adwentowe wielką miłością odkąd tylko pojawiły się w Polsce. Bo na świecie ma swoją długą tradycję. Podobno na pomysł słodkiego kalendarza wpadła umęczona mama pewnego niemieckiego chłopca, który nazywał się Gerhard Lang. Wiadomo, nie mógł się doczekać Wigilii i zamęczał mamę pytaniami: „czy to już dziś?” oraz typowe: „ile jeszcze?”. Zniecierpliwiona mamunia narysowała na kartonie 24 cyfry, doszyła kieszonki i schowała w nich słodkie biszkopty. Mały Gerhard mógł zjadać jedno ciastko dziennie od 1 grudnia do wigilii. Kiedy dorósł, pojął drzemiącą w tej zasadzie moc i w 1930 r., rozpoczął produkcję kalendarzy… z czekoladkami w środku. Te słodkie są z nami od lat. NIedawno pojawiły się też kalendarze z klockami, zabawkami, herbatami, świeczkami i… kosmetykami.

I te kosmetyczne są po prostu wspaniałe! A tegoroczny kalendarz Mokosh, nie dość, że jest cudowny i zawiera mnóstwo wspaniałości (bestsellery marki, limitowane edycje, świąteczny gadżet, voucher na zakupy w sklepie online i premierowy produkt, który właściciele kalendarza będą mogli przetestować jako pierwsi), to jeszcze pomaga.

Kalendarz ten otwiera akcję charytatywną. Począwszy od 1 grudnia, codziennie, w nawiązaniu do kosmetyku odkrytego w danym dniu w kalendarzu, będzie dostępna w sklepie on line marki niespodzianka z 15% rabatem, a Mokosh przekaże 15% z niespodziankowej sprzedaży na cele charytatywne.
Zatem patrzymy rozmarzone na ten cudowny kalendarz czekając na każdy grudniowy poranek, by znaleźć w nim niespodziankę. Nie możemy się doczekać!
