Mam chęć na (motoryzacyjną) zdradę

Wydawało mi się, że będę po wieki wierna mojemu kochanemu seledynowemu autku. Od trzech lat jeżdżę Fiatem 500, z kolorową kierownicą i różnymi fajnymi gadżetami i myślałam, że tak pozostanie. Niestety, Fiat miał pecha… bo oto wsiadłam w hybrydowego Suzuki Swift (1.2 CVT) i przepadłam. Po kilku kilometrach czułam się tak, jak kiedyś w liceum, kiedy zobaczyłam Tego Przystojnego Chłopaka i serce mocniej zabiło. Suzuki stworzyło coś naprawdę wyjątkowego. Dlaczego?

Po pierwsze autko ma moc. Idealnie przyspiesza, co w warszawskich korkach jest niezbędne. Po drugie jest wyższe od mojego samochodu, co daje większy komfort jazdy. Po trzecie – wciąż jest na tyle nieduże, że upchnę je w każdej wolnej do zaparkowania szczelinie chodnika. Po czwarte – w żadnym innym aucie nie widziałam, by system podgrzewania fotela działał tak błyskawicznie. Po piąte – Swift mało pali. Naprawdę mało. Miesiąc można przejechać po mieście na jednym (może półtorej) tankowaniu.

Skąd ta oszczędność? To właśnie nowy silnik benzynowy 1.2 DualJet, który w tym modelu wspomagany jest przez układ „mild hybrid” 12V SHVS. Czyli? Połączenie to pozwala na inteligentne zarządzanie energią elektryczną w samochodzie i odzyskiwać energię kinetyczną. A to wspiera pracę silnika i obniża zużycie paliwa i emisji CO2.

Oczywiście, że fajnie się jeździ wielkimi SUV-ami, albo klasycznymi „kanciakami” w stylistyce lat 70. To kwestia piękna ich linii i wygody na dłuższą trasę. Jednak na miasto – nic tak nie frustruje jak szukanie parkingu. Dlatego od lat małe samochody to moja codzienność i wybór. W dodatku można je obwiesić rozmaitymi ozdobami czy obkleić w kwiatki – ponieważ im pasuje wszystko. Sa bezpretensjonalne i totalnie funkcjonalne.

W Swifcie, którym ostatnio jeździłam, znalazłam miejsce na drobne kobiece sprawy. Kremik (Filorga, przeciwzmarszczkowy, bardzo fajny!) podróżował sobie nad deską rozdzielczą, a w miejscu na dwa kubki zmieściły się perfumy, krem i kredka do ust. Z tyłu było kolejne miejsce na kubek lub wodę. Kredka do makijażu spokojnie mogła podróżować w bocznym schowku drzwi.

Francuska Filorga idealnie pasuje do japońskiego Suzuki

Marka Suzuki jest od stu lat lat w rękach rodziny… Suzuki. Firma powstała w 1920 roku, choć wcześniej Michio Suzuki założył wytwórnię urządzeń tkackich. Jednak już od lat 20-tych zajęła się produkcją maszyn, a w latach 50. pokazała światu swój pierwszy samochód. Siedziba koncernu mieści się w Hamamatsu nad Oceanem Spokojnym.

Agnieszka
Agnieszka

Im więcej mam lat, tym temat urody jest ważniejszy. Wymaga pracy, uważności i dbałości. Tym chętniej o tym piszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *