Babcia, ale nie w kapciach

Niesamowita kobieta. Mądrość i dynamit w jednym. Już dziś zaczynam modły o taką energię. Bo Beata Borucka, czyli znana w sieci jako Mądra Babcia, jest kobietą niesamowitą. Od dwóch lat rozkręca w sieci „babcing” czyli nowy trend społeczny. Promuje i podpowiada jak być fajną, mądrą, aktywną i nowoczesną kobietą dojrzałą. Napisała już dwie książki. A nam opowiedziała o swoich urodowych i zdrowotnych rytuałach.

„Oczywiście w babcingu nie mogło zabraknąć tematów zdrowia i urody. A ja, jako liderka największej w sieci społeczności kobiet 50+ nie mam wyjścia, tylko muszę świecić przykładem. Na szczęście nie musiałam jakoś radykalnie zmieniać swoich sposobów dbania o zdrowie i urodę, bo estetyczny, zadbany wygląd był mi bliski.

Najsłynniejsza polska babcia, Beata Borucka, fot. Zbigniew Kłoczko

W świat kosmetyków i makijażu wprowadzał mnie… mój tato, który był aktorem i znał się na charakteryzacji oraz zasadach makijażu. Pamiętam, kiedy mając może 14 lat wybierałam się na prywatkę i postanowiłam po raz pierwszy się pomalować. Kiedy wyszłam z łazienki, tato popatrzył i powiedział: „teraz to zmyjemy”. Prosiłam, płakałam, ale papa był nieubłagany. Przyniósł swoją teatralną skrzynkę i zaczęliśmy od…nauki zmywania makijażu. Kiedy moja buzia była już czysta, zaczął krok po kroku uczyć mnie, jak dobrze zrobić makijaż i jakie triki charakteryzatorskie stosować, żeby nieco poprawić naturę. Wjechałam zatem w świat kosmetyków na wstecznym, czyli zaczęłam od demakijażu moich nieudolnych prób upiększania. Dzięki tacie byłam najlepiej wyglądającą panną na imprezach. Nauczył też kilka moich przyjaciółek tej niełatwej sztuki zdobniczej. Korzystam z tych wskazówek do dziś i odważnie powiem, że są to zasady ponadczasowe, a inne są tylko kosmetyki.

Nieśmiertelne róże od Borjois

Tato także zaszczepił we mnie używanie dobrych kosmetyków, renomowanych firm, bo jak mówił „na twarzy nie można oszczędzać”. W jego skrzynce, pomimo skąpej oferty w ówczesnym PRL’u, były kosmetyki Max Factor, Rimmel i Bourjois, które bardzo lubię do dzisiaj. Pamiętam też dość makabryczny przedmiot ze skrzynki taty – wyschniętą łapkę zająca, którą świetnie nakładało się puder sypki. Brr…tego jednego nie wprowadziłam do swoich przyrządów malarskich.

W młodości co rano robiłam pełen make-up z różem, charakterystycznymi kreskami typu „jaskółka” i szminką z konturówką. Włosy miałam kasztanowe, ostrzyżone na boba i figurę typu la gitarra. No, na studiach męski trup słał się gęsto, a ja łamałam serca i porzucałam rozkochanych galopantów, pozostawiając ich w bólu i rozpaczy. Raz nawet umówiłam się z dwoma kawalerami o jednej godzinie na bal półmetkowy i… nie przyszłam, bo z trzecim poszłam na dyskotekę. Koleżanki mówiły, że panowie siedzieli smętni przy jednym stoliku i nadużywali alkoholu.

Otwarta, szczera i zabawna. Beata Borucka, fot. Zbigniew Kłoczko

Dzisiaj z la gitarry zrobił się la kontrabas, kreska nie ma sensu, bo zasłania ją opadająca powieka, rzęsy jak Bambi też odeszły w cień, a konturówka wnika w zmarszczki pionowe, tworząc płotek wokół ust… Nadeszła chwila zweryfikowania swoich nawyków zarówno makijażowych, jak i pielęgnacyjnych. W miarę upływu lat w wielu obszarach mniej znaczy lepiej i w tym kierunku poszłam w makijażu. Zostawiłam obowiązkowy podkład, lekkie konturowanie twarzy, brwi i delikatne usta, a od święta matowy cielisty cień na powieki i delikatnie wytuszowane rzęsy. I tak sobie żyłam w tej ascezie makijażowej, dopóki nie stworzyłam na FB własnej telewizji SILVERTV, gdzie mam wizażystkę, która robi mi specjalny make up pod kamery, więc zatoczyłam koło i jestem znów przy scenicznych trikach. Ale na co dzień maluję się delikatnie.

Tak, jak w makijażu w miarę upływu lat mniej znaczy lepiej, tak w pielęgnacji mam trend odwrotny, skórze poświęcam więcej czasu, niż kiedyś. Mam święty rytuał poranny i wieczorny. Wiem, że są teraz różne mody na pielęgnację, ale pomimo wielu prób pozostaję przy swojej taktyce skórnej. W dbaniu o skórę pomaga mi moje medyczne wykształcenie, bo rozumiem skórę, jej budowę, funkcjonowanie i potrzeby. Najważniejsze jest utrzymywanie i wzmacnianie jej naturalnych procesów i funkcji, które są kluczem do młodego wyglądu. O skórę powinniśmy dbać także wewnętrznie. Ja od kilku lat łykam dobry kolagen (Colamina 1000 + vit D3 firmy BioOrganic) i udało mi się uniknąć zmarszczek.

Pielęgnację powierzchni skóry twarzy przechodzę w kilku stałych krokach, czyli oczyść, przywróć pH, nawilż, odżyw i zabezpiecz. Eksperymentuję z różnymi kosmetykami, ale kroki pozostają zawsze te same. Ostatnio pokochałam sera odżywcze i olejki, ale zawsze kładę na nie krem. Kiedy dzielę się tymi wskazówkami z moją społecznością, najbardziej szokującym dla kobiet jest fakt, że nasza skóra nie wchłania wody, a wręcz woda ją wysusza. Moje kochane babcie powoli rozumieją, że nawilżanie oznacza zatrzymanie wody w skórze i wprowadzenie składników odżywczych rozpuszczalnych w wodzie lub w tłuszczach. No i oczywiście trąbię o płaszczu lipidowym na skórze i w jej komórkach, ale to już prościej przetłumaczyć. Na tak przygotowaną skórę dopiero kładę podkład i cała resztę ozdób i malunków. Wieczorem, natomiast wykonuje te same kroki…i tak do 40 lat codziennie, bo skóra kocha systematyczność…”

bellateca
bellateca

Im więcej mam lat, tym temat urody jest ważniejszy. Wymaga pracy, uważności i dbałości. Tym chętniej o tym piszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *