To jeden z tych kremów, które się bardzo przyjemnie stosuje. Sorbet dzienno-nocny nawilżająco-kojący marki AA ma tak delikatną konsystencję, że natychmiast podebrał mi go mąż, który nie dotknie nic, co zostaje zbyt długo na skórze, ma nazbyt tłustą konsekwencję lub zostawia film – słowem – krem ma po użyciu zniknąć, ale zrobić swoje 🙂 Sorbet AA wygrał na jego półce z paroma luksusowymi konkurentami właśnie swoją żelową konsystencją. Nazwa sorbet nie kłamie.
Poza tym nawilża, koi i łagodzi podrażnienia. Wiadomo – aloes! Święty w starożytności sukulent, nazywany „rośliną pierwszej pomocy” i „uzdrowicielem”. W Egipcie uznany za symbol życia po śmierci, dlatego sadzono go dookoła piramid, gdzie leżeli władcy. Z tego samego powodu balsamowano nim ciała. Z podobną nabożnością traktowali aloes od wieków Chińczycy, Hindusi, Filipińczycy, Arabowie, Afrykańczycy, Grecy… czyli większość świata. A moc kosmetyczną tej rośliny spopularyzowały słynne kąpiele Kleopatry – nie tylko a kozim mleku, ale także w aloesowym soku.
Dziś fanki naturalnych metod hodują aloes w doniczkach na własnych parapetach, a bardzie wygodne konsumentki kupują przygotowane w laboratoriach kremy na jego bazie. Takie jak te, od AA. A że AA ma własne ogromne laboratorium od lat (byłam, zwiedzałam) to składniki są sprawdzone i odpowiednio dobrane.