Na to czekały nasze włosy… Bo to, że nic tak nie dodaje urody jak piękne, lśniące, zadbane włosy, wiemy. Niestety, by móc się nimi pochwalić, trzeba o nie dbać.
Powiecie: komu się chce regularnie nakładać maski, wcierać serum, wmasowywać olejki… A ja powiem tak: trzeba znaleźć taki produkt, którego stosowanie, zapach i konsystencja rzuci nas na kolana. Wtedy będziecie wcierać i masować codziennie. I dopiero gdy przekona was przyjemność stosowania, zauważycie efekty… działania. I oto jest coś, co ma szansę najpierw was uwieść, a potem przywiązać na zawsze: luksusowa, naturalna, wegańska francuska marka do pielęgnacji włosów Lazartigue.

Jean Fracois Laraztigue, fryzjer, który już w latach 60 był prekursorem naturalnej pielęgnacji, znał zasadę przyjemności. Jak nie będzie miło… to nie sięgniemy po produkt tak często, jak trzeba.
Ale Laraztigue myślał nie tylko o przyjemnościach – chciał przede wszystkim odejść od chemii w kosmetyce i poszukiwał roślinnych rozwiązań pielęgnacyjnych dla włosów.
„Włosy muszą pieknie wyglądać, ale podstawą jest ich zdrowie”, mówi Monika Bartyzel, szefowa marki na Polskę, „zauważył, że zabiegi fryzjerskie często niszczą włosy i dlatego szukał w naturze rozwiązań, które dadzą efekt ładnej fryzury, ale będą zdrowe do włosow. Dokonał tym rewolucji w podejściu do fryzjerstwa”, dodaje.

Moje pierwsze wrażenie – zmysłowo, przyjemnie, delikatnie… Myjąc włosy szamponem Lazartigue przedłużam podświadomie masowanie, bo jest mi po prostu miło… A dopiero potem czytam badania i okazuje się, ku mojej wielkiej radości, że w środku butelki było samo dobro.
Bowiem podstawą całej marki jest odejście od wszelkich substancji, które nie służą włosom. Słynny fryzjer już kilkadziesiąt lat temu postawił na botanikę – czyli roślinne produkty pielęgnujące skórę głowy i włókno włosa. Nie znajdziemy tu silikonów, siarczanów, olejów mineralnych, alkoholi. Każda z naszych formuł zawiera 85% składników pochodzenia naturalnego i roślinnego. A na wszystkich opakowaniach jest dokładna informacja o procentowej zawartości składników naturalnych.

Green Clean i Eco Friendly to kolejna rzecz, która mnie zachwyca we współczesnych, przyszłościowo myślących markach – tak jak w tej. Butelki Lazartigue powstały z tworzyw biodegradowalnych. Nawet napisy na opakowaniach są z naturalnych, roślinnych farb drukarskich. I jeszcze coś, co ważne dziś i co pokazała nam pandemia (szczególnie gdy na tydzień utknął w Kanale Sueskim kontenerowiec i zablokował światowy handel) – marka stawia na lokalność produkcji. Wszystko w Lazartigue powstaje we Francji, stąd też są opakowania i wszelkie składniki. Produkty są wegańskie, czyli nie mają w składzie składników pochodzenia zwierzęcego oraz nie były nietestowane na zwierzętach (certyfikat British Vegan Society).

Co znajdziemy w marce? Właściwie wszystko, czego potrzebują włosy. Różne włosy.
Linia Extra Gentle – właśnie ona sprawiła, że rozpływam się z rozkoszy nad zapachem. To klasyczna linia do włosów normalnych. Produkt delikatnie myje, urzeka zapachem cytryny, geranium i mleczka ryżowego i nadaje się do częstego stosowania.
Dla włosów zniszczonych powstała linia Repaire, oparta o roślinną keratynę. Jest też linia Nourish Light – dla włosów suchych i cienkich, wzbogacona w olejki sojowe. Musze je koniecznie przetestować, szczególnie widząc słowo light – co oznacza, że produkty nie obciążają włosów.
Polki masowo farbują włosy, dlatego jest i linia Color Protect, z roślinnym przeciwutleniaczem i olejem kameliowym, który ma duże stężenie kwasów Omega 6, co daje efekt nawilżenia i ochrony włókna włosów. Dla posiadaczek opadających pukli jest linia Volumize, która unosi włosy u nasady.

Hitem marki jest pięknie pachnący olejek Huile des Reves, który ma wiele zastosowań. Można używać go na suche włosy, przed myciem, aby je dodatkowo odżywić. Możemy też nałożyć kilka kropli po myciu, przed czesaniem – olejek pięknie rozplącze włosy i je zmiękczy. Po wysuszeniu kilka nałożonych kropli na włosy doda im połysku. Nałożenie kilku kropli na włosy na noc da efekt odżywienia. Producenci polecają też dodawać go do maski lub do produktu do koloryzacji. Na cienkie włosy nakładamy dwie krople, a na pozostałe od 3 do 4. Olejek nie pozostawia tłustej warstwy i nie obciąża. Ma w składzie olejki arganowy, morelowy i kameliowy oraz egipskie geranium, które pięknie nabłyszcza. Na mnie działa niesamowity zapach: połączenie róży, ylang ylang, z irysem, paczulą, bergamotką i jaśminem wodnym…
Ponieważ jednak większość z nas boryka się z jakimiś „włosowymi problemami”, są też linie specjalistyczne:
Przeciwłupieżowa – z pirytonianem cynku, który skutecznie działa przeciwgrzybiczo.
Linia do włosów przetłuszczających się – z peelingiem oczyszczającym skórę głowy przed myciem szamponem, zawierającym propolis. Peeling stworzony został na bazie złuszczających kwasów owocowych i ekstraktu z kojącego aloesu. Ma w składzie mikrogranulki z oleju jojoba, które z kolei pomagają złuszczać skórę mechanicznie.
Linia silnie oczyszczająca – Purify Extra, która ogranicza produkcję sebum, można ją stosować po wspomnianym wyżej peelingu.
Linia Rebalance – idealna dla tych z nas, które mają włosy przetłuszczające się u nasady, ale z suchymi końcówkami (co często jest efektem farbowania). Linia ta odżywia suche końcówki włosów.
Linia Calm, czyli uspokajająca, do podrażnionej skóry głowy, z łagodzącą alantoiną. Dobrze wycisza skórę po rozmaitych podrażnieniach, na przykład po farbowaniu, czy przegrzaniu.
Linia wzmacniająca przy wypadaniu włosów Fortify – jak wiemy wypadanie włosów to odwieczny problem kobiet i mężczyzn. Wyróżniamy wypadanie reaktywne – w odpowiedzi na stres, oraz progresywne. To drugie dotyczy wielu osób, wiąże się z wiekiem i przewlekłymi chorobami. Oczywiście tak czy inaczej codziennie tracimy włosy (między 100 a 200 sztuk dziennie). Cykl życia pojedynczego włosa trwa od 2 do 6 lat. Każdy z nich rośnie ok 1 cm na miesiąc. W linii tej powstał szampon wzmacniający, z energetyzującą guaraną i rącznikiem pospolitym, który poprawia krążenie krwi w skórze głowy, oraz sera: STRONGER (na reaktywne wypadanie włosów, łysienie telogenowe, po traumach) i THICKER (pogrubiające i zagęszczające włosy).

Oba mają w składzie opatentowany peptydowy kompleks Capixil, który działa podobnie jak naturalne peptydy ze skóry. W serum Thicker dodatkowo jest wyciąg z czerwonej koniczyny, uznawanej za naturalny fitohormon, często stosowany w menopauzie. W serum Stronger jest składnik o nazwie Neutrazen, zniejszający stres docierający do mieszków włosów.
Oba sera można stosować codziennie, szczególnie w pierwszym miesiącu kuracji. Używamy ich tak samo, jak robi się klasyczne wcierki – dzielimy skórę głowy na 4 części i, przeczesując włosy, wcieramy w każdą z części jedną pełną pipetę produktu. Piękny zapach tego serum utrzyma się długo we włosach i da dodatkowy efekt aromaterapeutyczny. Co ważne, przy codziennym wcieraniu nie trzeba myć codziennie. Serum nie pozostawia śladów na włosów i bardzo szybko wysycha.
Marka przygotowała też wegańską linię koloryzacyjną z 9 kolorami, na bazie roślinnych komponentów, pokrywającą siwiznę i rozjaśniającą do dwóch odcieni w górę. Jest w czym wybierać.
Kosmetyki Lazartigue są dostępne w sieci Douglas, na stronie douglas.pl, oraz na stronie pl.lazartigue.com