Olivier Cresp to człowiek, który od momentu narodzin skazany był perfumiarstwo. Urodził się bowiem w stolicy zapachów, czyli we francuskim Grasse. Jego ojciec i dziadek handlowali surowcami używanymi do wyrobu perfum, a siostra została – podobnie jak on – kreatorką zapachów. Sam Olivier słynie z kilkudziesięciu kreacji perfumiarskich, między innymi „Attitude” Armaniego, niszowych Penhaligon`s, Mercedes Benz, Cacharel czy Carolina Herrera. A teraz mamy kolejną kompozycję tego niezwykłego twórcy, która stworzył razem ze swoim synem Sebastienem – „Signature” marki Oriflame – duet dla niego i dla niej.

Zacznijmy od flakonu. Szklana forma została ukryta w drewnianej ramce na zdjęcia. Zaprojektowana tak, że z łatwością można ją wyjąć i ponownie użyć. Kiedy kończy się zapach, zostają wspomnienia. Fajny pomysł. A drewno ramki nawiązuje do akordu drewna, który czujemy w męskiej wersji perfum.
Drewno, czyli cedr, połączono tu z orzeźwiającymi cytrusami oraz bergamotką, szałwią muszkatołową, geranium i jabłkiem. Wyjątkowości i charakteru nadaje aromat paczuli. Jest elegancja, ale nieoczywista.

Signature, zostało tak skomponowane, aby było idealną propozycją dla par. Zapachy dopełniają się i wzajemnie uzupełniają. Damska kompozycja wypełniona jest orientalnymi oraz kwiatowymi nutami. Grejpfrut w połączeniu z rabarbarem, plus różowy pieprz – to naprawdę musujące zestawienie. Delikatności nadają kwiaty – delikatny bukiet z francuskiej lawendy, tuberoz, frezji i irysów. Do tego ciepłe i kremowe nuty drzewa sandałowego, bursztynu i kakaowej tonki. Subtelne, ale z niezapomnianymi akcentami. I mają naprawdę ciekawe opakowanie – oraz… miłą cenę… A to w czasach naszej postcovidowej inflacji ma znaczenie.
