Stanisława Missala. Na dźwięk tego nazwiska fani wyjątkowych, niszowych perfum czują drżenie. Pani Stanisława sprowadziła do Polski najbardziej niespotykane zapachy świata. Zaczęła wraz z rodziną w 1991 roku i stała się prekursorką w swojej dziedzinie. Jest też mistrzynią kuchni. Każde spotkanie z nią kończy się absolutnym przejedzeniem pasztecikami, ciastami, sałatkami i tortami. Obłędne smaki. O jej zdolnościach kulinarnych wiedzą wszyscy klienci, bo często w butikach Quality pani Stanisława osobiście nimi częstuje. To piękne wejście w świat zapachów. I tu ma ogromny sukces. Jej luksusowe perfumerie Quality odwiedzają od prawie dwóch dekad wielbiciele ekskluzywnych perfum i niepowtarzalnych kosmetyków. To tu kupimy cuda takich marek jak: Amouage, Montale, Bellefontaine, Clive Christian, Creed, Kilian, Maison Francis Kurkdjian, Menard, Nasomatto, Natura Bisse, Puredistance, Valmont i Xerjoff. Nam Pani Stanisława opowiedziała o swoich rytuałach piękna i początku historii z pielęgnacją. Urzekła mnie opowieść o wymianie obiadów w stołówce studenckiej na perfumy marki Dior… Przeczytajcie zresztą sami:)

„Gdy byłam w szkole podstawowej lubiłam robić maseczki ze świeżego ogórka lub utartej marchewki, brwi smarowałam olejkiem kamforowym – ponoć miały być ładniejsze i mocniejsze, a usta malowałam łupiną świeżego orzecha włoskiego. Wiedzą tą dzieliłyśmy się z koleżankami, dlatego okazało się, że dobra na cerę była również serwatka, a włosy najlepiej było myć w deszczówce.
Na kremy przyszła pora później. Pierwszym kupionym w liceum był krem Nivea. Uniwersalny i do wszystkiego. Na studiach, za zaoszczędzone bony, kupiłam w Pewexie krem Yardleya. W tamtych czasach to był luksus! Dziś jestem rozkochana w kremach japońskiej marki Menard, a najbardziej w kolekcji Embellir. Używam wszystkich kosmetyków tej linii i uzupełniam je kremem Authent II, który stosuję na noc i który uważam za najlepszy na świecie. Authent II jest kremem, który stymuluje skórę do zwiększonej produkcji naszych własnych komórek macierzystych. Stosowanie kremu oznacza wzrost ich ilości o 300%. W dodatku różnicują się one na komórki macierzyste skóry właściwej i naskórka, co powoduje, że nasza skóra produkuje do 300% więcej kolagenu w skórze właściwej i 500% więcej czynnika nawilżającego w naskórku. Jak nie kochać takiego kremu!

Moje pierwsze perfumy, Miss Dior, kupiłam w Modzie Polskiej. Aby to zrobić sprzedałam swoje obiady w stołówce studenckiej. Kolejnym flakonem było „Opium” YSL. Dziś bardzo lubię Qessence Missala, nasz własny, bardzo bogaty i złożony zapach z moją własną historią w tle. Daje poczucie bezpieczeństwa i spokoju, zaś w składzie zawiera ponad 130 naturalnych esencji. Niektóre z nich niosą w sobie odrobinę tajemniczości… Bardzo lubię również perfumy „Gold” Amouage oraz oraz „No1” Clive`a Christiana.

Kosmetyków do makijażu zaczęłam używać na studiach i były to kupione w Pewexie róż i puder Yardleya. Zainteresowałam się nimi jednak dopiero wtedy, gdy zaczęłam prowadzić własną perfumerię. Uczestniczyłam w wielu szkoleniach, w czasie których profesjonalni styliści uczyli mnie różnych technik. Mój obecny makijaż to delikatny podkład marek Menard, Valmont lub T. Leclerc, odrobina różu NEBU Milano i zawsze czerwona pomadka Menarda. To jest podstawa. Nakładam też jasne cienie i odrobinę tuszu do rzęs, również Menarda, i to koniec.

Nie przypominam sobie, aby reklama nakłoniła mnie do posiadania jakiegokolwiek kosmetyku. Może dlatego, że od 30 lat prowadzę własną Perfumerię Quality i intuicyjnie dokonuję wyboru marek, które chciałabym mieć, by je polecać klientom. Moje aktualne wybory to kremy działające głęboko, bezpiecznie i skutecznie, oraz naturalne i wielowarstwowe zapachy, powoli rozwijające się na skórze. Nazywam je zapachami żywymi. Nie polecam zapachów, które cały czas pachną „równo”.

Dla mnie najważniejszym momentem dbania o cerę jest wieczorne, dwuetapowe mycie skóry twarzy zgodnie z japońskim rytuałem oczyszczania. Pierwszym krokiem, bez demakijażu, jest aplikacja kremu Embellir Refresh Massage. Ten magiczny produkt nie tylko rozpuszcza makijaż, ale również cienką, niewidoczną warstwę wosku, która powstała na skutek utlenienia sebum, „obrońcy skóry” w walce z niekorzystnymi czynnikami środowiska. Drugi krok mojego wieczornego rytuału to zmywanie twarzy dobrze ubitą z wodą pianką Embellir Washing. W ten sposób usuwam ze skóry wszystkie zanieczyszczenia rozpuszczalne w wodzie, takie jak kurz, pył, itp. Osuszam twarz, następnie ją tonizuję używając Embellir Toner, nawilżam kosmetykiem Embellir Liquid, a na zakończenie aplikuję Embellir Extract i krem na noc Embellir Night Cream, które czasami zastępuję kremem Authent II.
Pielęgnacja poranna jest trochę krótsza. Zaczynam od zmycia twarzy pianką, tonizuję, nawilżam, aplikuję krem dzienny Embellir Day Cream i krem pod oczy Embellir Eye Cream. Na tak przygotowaną skórę twarzy nakładam podkład, pomadkę i odrobinę cieni na powieki. Oczywiście koniecznie zapach, bo z nim życie jest weselsze. Dopiero otulona zapachem czuję się ostatecznie ubrana. Założyłam Perfumerię Quality dlatego zapachy, które mnie aktualnie fascynują – prócz perfum Gold Amouage, „1” Clivea Christiana i Qessence – wybieram i kupuję sama. Czasami synowie, chcąc zainteresować mnie jakimś zapachem, dają mi flakon, żebym wyrobiła sobie opinię na temat danej marki.

Moim największym odkryciem urodowym był fakt, że dla kondycji naszej skóry najważniejsze jest jej dokładne oczyszczanie zgodne z japońskim rytuałem. Dlaczego? Ponieważ bez idealnego przygotowania skóry nie ma sensu stosowanie kremu. Nie zadziała. Natomiast nawet słabszy krem spełni swoją rolę na dobrze i starannie przygotowanej skórze”.
Klasa sama w sobie ,perfumy quessence to jeden z moich ulubieńców 🙂