Istnieją kosmetyki kultowe, piękne, słynne, z tradycjami. Albo chłodno-apteczne, medyczne, profesjonalne. Lubimy je i cenimy. Ale jest też kategoria produktów, które nas śmieszą, rozczulają, bawią. Po prostu są idealne na Dzień Dziecka. Wcale niekoniecznie dla malucha. Raczej dla naszego wesołego Wewnętrznego Dziecka. Pewne rzeczy w życiu nie zmieniają się. Łaskotki nie mijają, głupawe poczucie humoru też nie bardzo, i nie mija także błysk w oku na widok rozmaitych słodkich lub zabawnych kosmetyków. Przynajmniej w moim oku. Oto kilka moich wyborów z tego roku.
Zacznę od superkolorowych galaretek, które ma w ofercie Soraya. Pierwsza z nich, nawilżająca arbuzowa galaretka do ciała z linii Water Bomb to balsam o ultralekkiej, wodnej formule, który zapewnia natychmiastowe nawilżenie skóry. Zawiera sok z arbuza i betainę. Pachnie jak soczyste lato – cytrusami, mango i brzoskwiniami. Drugi pachnący mus – dla tych, którzy lubią świeże zapachy ogórka i czarnej porzeczki jest nawilżający, o bogatej, hydrożelowej formule. Zapewnia długotrwałe nawilżenie skóry. Odświeża, wygładza i przywraca jej komfort – nawet w przypadku silnego wysuszenia i podrażnienia. Zawiera wyciąg z kaktusa i olej makadamia. Trzeci z produktów jest lekki i supernawilżający – nazywa się Melonowy Sorbet i pachnie jak raj. Słodko i owocowo. Wszystkie trzy dadzą nam wiele radości.
To ja. Zdjęcie ma wiele lat, ale bardzo je lubię. Do dziś potrafię się tak śmiać i o tym jest Dzień Dziecka.
Wracając do kosmetyków…. Co jeszcze ucieszy moje wewnętrzne dziecko? Kolorowe paznokcie. W jednym z moich ulubionych sklepów, który zawsze odwiedzam będąc w warszawskiej Galerii Mokotów (nawet kiedy idę po masło) czyli &Other Stories przygotował smakowite i wesołe kolory lakierów. Mój ulubiony to odcień zieleni w kolorze ostu (oset – ta kłująca roślina) o nazwie Thistle Sleep. Choć żółty też zabawny. I najnowszy róż zatytułowany Everything Pink też apetyczny. Generalnie wchodząc do tego sklepu moje wewnętrzne dziecko szaleje z radości. Zawsze.
Radość dają nam rzeczy o szałowych kolorach, ale także te, które wydają niesamowite dźwięki. I tu z prezentem przychodzi marka SVR i „skwiercząca”, nawilżająca pianka na słońce w formie rozpylanego mleczka o lekkiej, nietłustej konsystencji, która szybko się wchłania i jest niewidoczna na skórze. W dodatku wzbogacono ją o delikatny, letni zapach. Bawi i chroni – daje bardzo wysoką ochronę przeciwsłoneczną SPF50+ (UVA, UVB,VIS, IR), dzięki opatentowanej kombinacji filtrów przeciwsłonecznych. Pianka ta wprawia w zachwyt nie tylko dzieci (dla nich rekomendowana), ale daje dużo radości każdemu!
Mam też dwie takie marki, które manie zawsze i cieszą i satysfakcjonują w kwestii składów. Pierwsza jest YOPE, która od samego początku ma takie opakowania, że kochają je i duzi i mali. Ja uwielbiam. Poza tym YOPE to cudownej jakości produkty i pięknych zapachach. W moim domu zawsze są. Druga fajna marka, która niezwykle dba o dobre składy a przy tym proponuje dobrą zabawę to 4Organic. Ostatnia linia z bohaterami polskiego komiksu Kajko i Kokosz podbiła rynek, a kosmetykami z wizerunkami dzielnych wojów „bawią się” nie tylko chłopcy.
Warto też spojrzeć na markę Truly Beauty, dostępną w perfumerii Sephora. Głośny brand, uznany przez ELLE jedną z tych marek, które wstrząsną rynkiem beauty. Dlaczego? Bo to istna orgia kolorów, świetne opakowania, dobre składy, przystępne ceny, fajne reklamy i… prawie 800 tys followersów na Instagramie. I wciąż rośnie. Mają świetne pomysły na kosmetyki i naprawdę urzekające słoiczki wypełnione nimi jak najsmaczniejszym deserem. Moje wewnętrzne dziecko jest nimi bardzo rozbawione.
Marką, która daje wiele radości poza tym, że dba o pielęgnację na najwyższym poziomie jest Drunk Elephant. Lubię ich od zawsze. Opisywałam wiele razy. Ostatnio używam cudnej galaretki myjącej do twarzy i kremu oraz serum pod oczy. Kosmetyki stworzone przez Tiffany Masterson, na bazie bogatego w Omega-9 olejku z maruli (tego, który upija słonie), podbiły świat i moją łazienkę. Ich ogromną zaletą jest czystość – nie ma w nich podrażniającego alkoholu, SLS, silikonów, chemicznych filtrów słonecznych, substancji zapachowych i barwników.
Bardzo lubię też zapachy, jakie dla swoich kosmetyków myjących i do włosów tworzy marka Yumi. Ostatnio całą moją rodzinę urzekły truskawkowe i bananowe. Choć bitwa była też o arbuzowe. I nie mówię tylko o najmłodszych jej członkach. Pachną radością i dobrą zabawą, a przy tym zawarty w składzie aloes pięknie nawilża i pielęgnuje.
I na koniec zapach, ale podany inaczej niż zwykle, bo w biżuterii. Najpierw odkryłam dyfuzor samochodowy z wymienialną gąbeczką, na którą wylewamy kilka kropel ulubionego olejku eterycznego. Potem okazało się, że marka Via Aroma robi też podobnie działającą biżuterię – zawieszki bransoletki. I to jest cudne rozwiązanie. Można pachnieć przez cały dzień a jednocześnie budować odporność (są olejki wspierające układ immunologiczny), łagodzić skutki chorób, poprawiać nastrój, dodawać sobie energii. Na to wszystko są olejki, bo one nie tylko pachną, ale i leczą. Po prostu hit w niepowtarzalnym wydaniu.