Nie zrażajmy się fatalną opinią, jaką mają w Polsce suplementy. Na szczęście są i te porządnie przebadane, których jakość i działanie potwierdzają badania naukowe. I tylko te mają sens. Wśród tych dobrych znajdziecie perełkę – z francuskiej firmy Medilâge (można je kupić na przykład w klinice VivaDerm). W ich składach są tylko działające substancje o potwierdzonym w badaniach klinicznych działaniu. A działają, bo – w przeciwieństwie do wielu tego typu środków – proponują nie tylko witaminki, ale substancje aktywne, które potrafią hamować ekspresję genów oraz przyspieszać cenne procesy biologiczne. Jest to na przykład astaksantyna, której korzystny wpływ na skórę jest znany, podobnie jak działanie dysmutazy ponadtlenkowej, która chroni organizm przed stresem oksydacyjnym.
W tabletkach tej mark zamknięto wiele cennych ekstraktów, między innymi głośny liofilizowany koncentrat soku z melona kantalupa. Jest pierwszą substancją z klinicznie udowodnioną skutecznością działania na cellulit. Ciekawe, prawda? Więcej, ekstrakt z owocu pomelo, grejpfruta i nasion guarany oraz koncentrat soku pomarańczowego wspierają walkę z odchudzaniem. Podobnie jak skoncentrowany ekstrakt z czerwonej papryki chili, dostarczający organizmowi kapsaicynoidów (wspierających metabolizm tłuszczów).
Kuszą te o nazwie anti-age. Obiecują regulację melanogenezy (coś dla mnie), wzmocnienie elastyczności i działanie antyoksydacyjne. Na liście jest poprawa syntezy kolagenu i zmniejszenie drobnych zmarszczek. Choć przyda się też wersja wzmacniająca włosy. Wersja suplementu dla kobiet stymuluje i przyspiesza wzrost nowych włosów, poprawia gęstość i odżywia je. W składzie obiecujący ekstrakt z bambusa, biotyna i krzemionka, a także ekstrakt z pędów grochu zwyczajnego z okolic Jeziora Bodeńskiego i ekstrakt z nasion prosa. Istnieje też wersja dla mężczyzn, gdzie za stymulację wzrostu włosów odpowiada zwiększenie ekspresji genów FGF7 i NOG. Zaczynam testowanie tych dla kobiet. Opowiem jak było.