Jak się relaksować – to na maxa. Dlatego „spa z przyjaciółką” oznaczało tym razem nie tylko kotłowanie się w jacuzzi i basenach, ale przede wszystkim wymiana kremów i perfum i oglądanie kto co ma w kosmetyczce. Tym sposobem wysmarowałam się nowymi cudami z Sephory i innych perfumerii, i kilka z nich natychmiast pokochałam. Oto moi faworyci po trzech dniach wklepywania, masowania i oblewania się… obficie:

Krem typu Mercedes czyli Clarins Nutri-Lumiere Jour, który cudownie i zmysłowo rozświetla skórę. Ma w składzie 17 ekstraktów roślinnych – organiczny ekstrakt z kwiatu kasztanowca oraz escynę z kasztanowca. Wpływają one korzystnie na sieć mikronaczyń skóry. Co czuję natychmiast to aksamitna konsystencja, która w trakcie aplikacji na skórę zamienia się w jedwabisty olejek. Efekt – miękka i napięta skóra, ale bez uczucia tłustego filmu. Ten krem to szybka odnowa i odżywienie, a regeneracja to w efekcie końcowym blask i jednolity kolor, czyli coś, co kochamy. Do tego w ekologicznym opakowaniu, a to zawsze plus.

Przez kilka dni oblewałam się perfumami Narciso Rodriguez Musk Noir. Bardzo kobiecy zapach, zmysłowy i pociągający. Choć początkowo wydawał mi się zbyt słodki, z czasem nabierał pięknej, szyprowo-kwiatowo-owocowej głębi. Delikatne piżmo wzmocniono skórzanymi akordami zamszu i okraszone różą i białym cedrem. Jest tam też nutka słodkiej śliwki. Zapach dla mnie totalnie letni, komponował mi się z tutejszym aromatem skoszonych traw i sielskością wsi.

Teraz totalne odkrycie z serii: chcę to natychmiast! – Embryolisse secret de maquilleurs. Hit. Idealny pod makijaż i na każdy poranek, kiedy oczy są spuchnięte i zmęczone. Daje efekt natychmiastowego rozświetlonego spojrzenia. Niweluje opuchliznę i cienie pod oczami oraz tworzy niewidoczny film na skórze, ujędrnia i wygładza. Tak działa gliceryna i aloes. Kocham To. Wracam do domu i zamawiam!

W kosmetyczce mojej przyjaciółki znalazłam też niezwykły produkt na łokcie i inne suche miejsca. I zadziała się magia. Maść AArkada ma genialny skład: wazelina (nawilża i chroni skórę), lanolina (natłuszcza i wygładza), kolagen (uelastycznia i regeneruje), olejek z oregano (działa odkażająco, przeciwgrzybiczo), olej z drzewa herbacianego (bakteriobójczy) i olejek migdałowy (zawiera witaminę E i A). Dla mnie, która walczę z suchymi łokciami od lat, to bajka. W dodatku to produkt bardzo wydajny i niedrogi (ok 50 zł).

A teraz korektor…. jest taki moment w życiu, że bez niego nie da rady. Mam kilka korektorów w domu, ale ten zrobił na mnie szczególne wrażenie. Kryje, a nie wysusza. To nie jest częste. A Dior Forever Skin Correct taki jest. Ładny odcień, delikatnie matujący, dobrze kryjący. Przyjaciółka mówi, że bardzo wydajny. Kryje cienie pod oczami, zaczerwienienia, moje nieznośne przebarwienia i niedoskonałości ale nie osadza się w liniach twarzy (zwanych zmarszczkami) i jest dostępny w 22 odcieniach. I pielęgnuje! Ekstrakt z fiołka trójbarwnego zapewnia gładką, nawilżoną skórę. Biorę go!

I na koniec żel po prysznic, który pachnie jak dzieciństwo. Najbardziej świeży i morski zapach jaki ostatnio spotkałam. Niestety, nie widziałam go w polskich sklepach – trzeba udać się po niego do Niemiec, ale zamierzam to zrobić tego lata. Warto!