Zawsze jadąc gdziekolwiek na wakacje, wpadamy do sklepów z lokalnymi kosmetykami, by przywieźć jakieś beauty-cudo. Nie każdy kraj potrafił nas uszczęśliwić w tej kwestii, ale jest kilka kierunków, z których jest co przywozić!
Jakie kosmetyki przywozić z wakacji? Lokalne! Dobre i sprawdzone. Nie z sieciowych koncernów. Ostatnio obie miałyśmy piękne podróże. Jedna z nas wylądowała na Zanzibarze. Wyspa nie słynie z niezwykłych produktów kosmetycznych, raczej znajdziemy tam produkty podobne do europejskich. Jednak, gdy się zagłębić w bazary Stone Town, można znaleźć niesamowite oleje do masażu. Pachnące, naturalne, bogate. Lokalne. Zanzibar, podobnie jak duża część Afryki, słynie z czarnych mydeł. Często są one zawinięte w liść bananowca. Pachną cynamonem i kakao. Nie nadają się dla bardzo delikatnej skóry (chyba że nie codziennie), ale dobrze peelinują, myją i nawilżają. Nie pienią się zbytnio, ale to tylko świadczy o ich naturalnym składzie. Zatem w afryce szukajcie olejów i mydeł, a także naturalnych produktów z algami, których tam wiele oraz masłem Shea. A wszystko to w egzotycznych zapach trawy cytrynowej, ylang ylang, lionki i eukaliptusa.
Z kolei Meksyk nie przyniósł nam zbyt wiele kosmetycznych radości. W sklepach można tam znaleźć głównie sieciowe produkty, które mamy w każdym Rossmanie. Może z ciut inną etykietą. Można znaleźć lokalne mydełka – i te są dobrej jakości. Patrząc na drogeryjne półki można pomyśleć, że Meksykanki głównie pielęgnują włosy. Wiele tam ciekawych maseczek i szamponów do włosów. Sa masła, maski, odżywki i wszelka koloryzacja.
Oczywiście rajem dla podróżujących fanek kosmetyków jest Azja. Koreańska i Japońska pielęgnacja podbiła cały świat. W każdym zakątku Azji znajdziecie doskonałej jakości maseczki w płachtach, kremy i inne pielęgnacyjne produkty z Korei i Japonii. W zwyczajnej drogerii w Hong Kongu kupiłyśmy zapas kremów i masek za 1/4 europejskich cen. Ale nie tylko w dużych azjatyckich metropoliach jest ogromny wybór kosmetyków. W każdej tajskiej czy malezyjskiej wiosce jest drogeria a tam półki uginają się od kosmetyków. Oczywiście wiele z nich ma właściwości wybielające, bo to obsesja Azjatek, ale znajdziecie też mnóstwo dobrej jakości kremów, emulsji, olejów kokosowych i właśnie naszych ulubionych maseczek.
W Australii i Oceanii pielęgnacja jest prosta i stawia głównie na ochronę przeciwsłoneczną. Australijki używają na codzień kremów z wysoką ochroną przeciwsłoneczną. Filtr 50 to norma. Powinnyśmy się tego od nich uczyć, a będą na antypodach kupić dobre kosmetyki z filtrami. Bo tam są one doskonałej jakości.
Jadąc do Kanady wiedziałyśmy, że zarówno tam jak i w USA produkuje się dobrej jakości kosmetyki pielęgnacyjne. Wiele z tych kremów stosują polskie kosmetyczki w swoich gabinetach. Kiedy już poznamy najlepsze dla naszej skóry produkty amerykańskie, warto je kupić na miejscu, będą w podróży. W Polsce są one sprzedawane z dużymi marżami.
Europa też ma swoje cudowne, kosmetyczne skarby. Doskonała oliwa z oliwek z całego basenu Morza Śródziemnego, która zadba o włosy i suchą skórę. Cudowna werbena z południa Francji, lawenda z Prowansji, doskonałe miody z całej Francji w Włoch, kosmetyki na bazie lodowcowej wody z Islandii czy Skandynawii, produkty oparte o wodę termalną z Evian i Vichy. Zawsze lepiej szukać lokalnych skarbów niż wybierać produkt, który jest taki sam na całym świecie. A co najważniejsze, egzotyczne produkty są ciekawe i fajne, ale nie zawsze nadają się dla naszej skóry. Przyjrzyjmy się zatem kosmetykom polskim. Od lat produkujemy lokalnie doskonałe, naturalne produkty. Szukajmy prostych składów i lokalnych skarbów. Z certyfikatami ekologicznymi. I na tym opierajmy codzienną pielęgnację. Z wakacji zaś przywoźmy ciekawostki i skarby, które tę codzienność ładnie wzbogacą.