Pixi to marka, którą lubią kobiety. Po prostu lubią. Podstawą jej filozofii jest naturalność i promienność. I właśnie blask. A także, co ważne, szybkość działania. Stworzyła ją bowiem kobieta, dla której funkcjonalność produktów była niezmiernie ważna. Szwedzka modelka, wizażystka i makijażystka, Petra Strand, otworzyła Pixi, ponieważ potrzebowała do pracy (i dla siebie) dokładnie takich produktów. Pierwszy butik stanął w londyńskim Soho, dwadzieścia lat temu.

Nazwała ją początkowo Pixie, na cześć szwedzkiej bohaterki baśni i legend, małej, figlarnej złośnicy. Kiedy Petra malowała kobiety zwykle starała się robić zabawne, lekkie makijaże, z odrobiną humoru i dystansu. Były zabawne i dziewczęce. Przy wymyślaniu logotypu zostało samo Pixi.

Petra (wraz z siostrą Sofią, dermatolożką) tworzy innowacyjne formuły, nasycone dobroczynnymi składnikami. To prawdziwie rodzinna firma. Pracuje w niej mąż Petry, syn i jeszcze druga siostra. Mają poprawiać wady i podkreślać zalety. I przede wszystkim, robić to szybko. Bo to marka dla kobiet w ruchu, które nie mają czasy na długie rytuały.

Co ciekawe, Petra od początku idzie własną ścieżką w biznesie, nie zważając na trendy. Po prostu robi swoje. Dziś, po dwudziestu latach, kosmetyki Pixi znają fanki makijażu i pielęgnacji na całym świecie. A największą czcią cieszy się słynny rozświetlający Glow Tonic, który niektórzy nazywają najlepszym na planecie. Ma on w składzie mieszankę stężonego w pięciu procentach kwasu glikolowego, aloesu, ekstraktów roślinnych i korzenia żeń-szenia. To największy hit marki. Podobnie jak tonik z witaminą C. Ostatnio przypadł nam też do gustu nawilżający sztyft. Kiedy nie chcemy mieć matowej twarzy wystarczy potrzeć nim policzki. Sztyft pozostawia lekko oleisty film na policzkach dający wrażenie naturalnego, promiennego blasku. Cudo! I fajny pomysł na prezent. Dla figlarnych kobiet wiecznie w ruchu… i nie tylko.
