Wracając z wakacji myślałam, że czeka już tylko powrót do pracy… a tu dwie rzeczy zabrały mnie myślami w kolejną podróż… Honia przywiozła mi ze swojej cudnej kulinarnej podróży do Neapolu pięknego włoskiego VOGUEa a pod drzwiami czekała przesyłka od marki Mokosh, gdzie melonowy zapach balsamu do ciała i miętowy aromat esencji odświeżającej sprawiły, że znów odpłynęłam na plażę.

Zacznę od esencji, bo już od kilku tygodni poszukiwałam takiego produktu. Odświeżenie było jedynym, o czym marzyłam podczas ostatnich upałów. I oto jest. Esencja tonizująco-łagodząca Mięta z aloesem nie dość, że nawilża, to jeszcze chroni i odświeża skórę. Ekstrakt z aloesu cudnie łagodzi podrażnienia, a hydrolat z mięty odświeża ją i koi. W składzie jest jeszcze ocet jabłkowy, który przywraca odpowiednie pH i działa ochronnie przeciw wolnym
rodnikom. Do tego bioferment z rzodkwi, wzmacniający prawidłowy mikrobiom skóry a bioferment z bambusa wspomaga procesy odnowy skóry oraz tworzy delikatny film ochronny. Kompleks z ksylitolem odpowiadają za nawilżanie a ekstrakt z kory afrykańskiej brzozy (Anogeissus leiocarpus) polepsza wchłanianie witaminy C, która ma działanie przeciwstarzeniowe. Nie rozpylamy esencji bezpośrednio na skórę, ale nakładamy ją dwa razy dziennie wacikiem.

Balsam melonowo-ogórkowy to zapachowy raj. Z dobrym składem. Mamy tu antyoksydacyjną witaminę E, masło shea, jojoba, olej arganowy, z kiełków pszenicy i ze słodkich migdałów, które nawilżają i uelastyczniają skórę. Unikalny olej z ogórka ma działanie regenerujące, przeciwzapalne i wygładzające. Pachnie twarz, pachnie ciało, do tego zapalam świecę o aromacie „sielskiej łąki”… a dla mnie sielskie są wspomnienia z dziecięcych wiejskich wakacji w Łupinach, koło Siedlec. Czyli… jest mi fajnie:)
