Dawno nie używałam tak gęstego, pełnego aromatów olejku do twarzy. Jego twórczyni, Gamila, to zielarka z Galilei. Jak pamiętamy z książek, a właściwie z Księgi, Galilea to niezwykle żywna kraina, pełna sadów i gajów oliwnych. Gamila zaczęła swoją przygodę z kosmetykami od niezwykłego mydła, które stało się sławne dużo dalej niż w rodzimej Galilei.

Zarówno mydło, jak i teraz olejek, to sekretne receptury oparte na lokalnych zbiorach ziół i świeżo wyciskanej oliwie. Wiemy na pewno, ze w składzie znajduje się minimum 80-procentowa oliwa – stąd ta niezwykła gęstość, a także olejek z awokado, kminkowy, ze słodkich migdałów, z nasion winogron, laurowy i masło shea. To wszystko Gamila połączyła z pokrzywą pigułkowatą, lawendą, rumiankiem, rozmarynem, szałwią, rutą i pistacją. I to wszystko własnoręcznie mielone, mieszane i rozlewane, a że wszystkie wymienione tu olejki tłoczone są na zimno – antyoksydanty, witaminy i minerały pozostają w nich aktywne.

To cudo ma funkcje naprawcze i odnawiające komórki. Skóra się ładnie wygładza i jest totalnie nawilżona. Pachnie oliwką z oliwek. Od dwóch tygodni stosuję go codziennie przed snem, zwykle na zwilżoną skórę. Czasem łączę z kroplę olejku Gamili z dwoma kroplami kwasu hialurynowego. Sama twórczyni tego cuda poleca go też jako bazę pod makijaż, a także do pielęgnacji delikatnej i wrażliwej skóry dziecka. Można stosować go w ciąży na biust i partie brzucha narażone na pojawienie się rozstępów. Miks ten ma świetną konsytencję i pięknie się rozprowadza po skórze. Przyjemny rytuał! A olejek Gamila można kupić w perfumerii Quality Missala.
