Kremowanie, głaskanie, nawilżanie, smarowanie, masowanie… Brzmi zachęcająco. Dla nas, kobiet, pewnie bardzo… Nie wiem jak na propozycje „kremasutry” zareagują panowie, ale najwyżej spędzimy Walentynki same z własnym ciałem. Też będzie fajnie:)
Walentynki to trudne święto, ponieważ część osób je uwielbia (częściej kobiety), a część wyśmiewa i nie znosi. Pamiętam, jak kupiłam ukochanemu bilety do Rzymu na Walentynki ale on cały czas podkreślał, że to przypadek, że będziemy tam 14 lutego, bo on tego nie obchodzi. Ale podobało mu się.

Yope zachęca, by wspomniane chwile dla siebie i intymne momenty, to wygładzanie i smarowania ciała wykonywać samemu lub w parze, i to na co dzień, a nie tylko na Walentynki. Marka nazywa tę sztukę dbania o ciało kremasutrą i to naprawdę piękny pomysł. Każdy, który zbliża nas do ciała, troski, siebie jest wspaniały.
Aby zacząć nawilżać skórę należy ją najpierw porządnie ukrwić czyli wyszczotkować. Następnie nakładam z czułością pachnący balsam do ciała, odżywczy krem do twarzy i oczywiście olejek intymny, który pięknie dba o najczulsze miejsca naszego ciała ale równie dobrze sprawdzi do nasmarowania suchych dłoni.
Nieważne czy jesteście same czy z kimś. I czy ten ktoś obchodzi Walentynki czy nie. Wy świętujcie każdy cień i ukochujcie swoje ciało. Głaszczcie je i przytulajcie. Selflove to coś niezbędnego! I przyjemnego!
